poniedziałek, 12 stycznia 2015

Podziękujmy ekspertom

Można odnieść wrażenie, iż pacjent nigdy nie może być winny. Dobrze byłoby, gdyby lekarze interesowali się zachodzącym procesem i w ogóle nie szukali winnych. Nie jest tak pięknie.
Do czego mogą służyć winowajcy? Otóż do jednego, do osłabienia pacjenta. Jeśli pacjent upatruje w swoich zachowaniach drogę do zmian, jeśli dzierży kierownicę i może sam kierować to zapewne szybko wyjedzie z mroku, w stronę jasności.

Jeśli nie on jest winny, tylko ludzie z zewnątrz, to zaczyna być problem. Cokolwiek pacjent nie zrobi, nie ma przecież wpływu, bo to nie on był sprawcą, nie on się przyczynił do takiej sytuacji.
Możemy obwiniać deszcz, że zmoczył nam głowę, albo parasolkę, że została w domu. Ale jeśli uznamy, że to nasze niedopatrzenie będzie nam lżej. Możemy zastosować działania zaradcze, naprawić, poprawić, udoskonalić nasze życie.

Standardowym winowajcom zdarzeń wokoło bordera są rodzice, partnerzy, nauczyciele szkolni, szef w pracy. Między nich można rozłożyć większość szkód dokonanych na delikatnej tkance najbardziej wrażliwych z wrażliwych.


Rodzice nie napełnili naczynia miłości miłością. A jeśli napełnili to kiepską. A jeśli napełnili dobrą, to popatrzyli się krzywo. Jeśli nawet zrobili wszystko dobrze to i tak nie są w stanie pojąć ogromu cierpienia (no bo nie są i już).
Tu się pojawia ciekawy temat pomocy instytucji państwowych.
Alienacja rodziców zaczyna być hasłem przewodnim stosowanym przez terapeutów do wytłumaczenia zbłąkanym owieczkom, że to droga pozakręcała a nie one. TAK. Tak, mamy do czynie ze stopniowym alienowaniem rodziców. A może bardziej alienowaniem dzieci od ich rodziców. 
Pojawiają się bowiem eksperci, którzy z czegoś muszą żyć. Im więcej ekspertów, pedagogów, psychologów, terapeutów, doradców, coachów, śmouczów tym więcej zaburzonych. Jakaś odwrotna proporcjonalność. Przecież od parudziesięciu lat powinno być coraz więcej szczęśliwców. Specjaliści i eksperci są na rzut suchym beretem. I co? I nic. Bo oni potrzebują pracy. Oni potrzebują klientów. Może pojawili się jako odpowiedź na pytanie a może stworzyli pytanie dla siebie jako odpowiedzi. Kto wie?


Partnerzy są po prostu skandaliczni. Nie są wyrozumiali. Nie wytrzymują notorycznego testowania istnienia ich miłości. Nie napełniają serc borderzych miłością. Dają za mało. Nie cierpią porównywalnie. Nie dają 100% swojej uwagi. A nawet jak dają. To dają za mało!
Nauczyciele w szkołach to też mendy do kwadratu. Wymagają, sprawdzają nie rozumieją. Poświęcają odrobinę uwagi innym! Przecież inni nawet fragmentarycznie tak nie cierpią. 
No i wreszcie bordy przechrzty. Podszywający się pod prawdziwych zaburzonych oszuści. Ci, co chcą czerpać z zasobów opieki społecznej korzystając z hasła dostępu: BDP. To niedopuszczalne. 
Tylu winnych dookoła. Czy to nie pachnie jakimś podstępem? A kto wydaje werdykty - anonimowy ekspert albo pracownik szeroko pojętej służby zdrowia. Pomimo wielu różnic tych sędziów będą łączyć dwie rzeczy: brak odpowiedzialności i zależność finansowa.


Dzieci zapatrzone w rodziców naśladują zachowania. Najpierw odczytują emocje, potem zachowania społeczne. Potem uczą się życia. Poznają granice, gdy rozdrażnią, jak szczeniak - warknięcie starego pokazuje, że już jest gięcie pały. Te granice będą mogły uformować podwaliny rozumienia otoczenia.
Bez tego postrzeganie jest zaburzone. Brak jest punktu odniesienia. Brak zrozumienia działania otoczenia prowadzi do cierpienia.

Pedagodzy zaś prują, walą jak bęben. Wychowujcie swoje dzieci jak królewiczów, nie będą mieć potem traumy, będą rozwijać się bez skaz. Czad. I się rozwijają. Cierpią królewny i królewicze bo nie mają królestw. Służba starzeje się i umiera albo męczy i buntuje. No jak to? Król ma po sobie talerze sprzątać? Przecież praca nieletnich jest nielegalna. Od talerzy jest służba. Król będzie patrzeć teraz przez okno i snuć dalekosiężne plany. Takie, których bezpiecznie nie da się zrealizować. Absolutnie idealistyczne. Perfekcyjne i dołujące. I będzie patrzeć w okno przez cały dzień, niech ktoś go zrozumie. I nie będzie nic robić, bo we wszystkim tkwi niepowodzenie, wszystko odbiega od ideału. 

Podziękujmy więc ekspertom, szkolnym pedagogom podnoszącym w groźbie palec na rodziców. Podziękujmy feministkom i ekspertom z kolorowych magazynów. To rzesza ludzi czerpiących zyski z destabilizowania naturalnego rozwoju człowieka. To czynniki kancerogenne na drodze ewolucji społeczeństwa. A z mutacjami jest tak, albo są mocniejsze i dają sobie radę w nowych warunkach, albo umierają.

Otoczmy roślinkę szklanym kloszem. Od nasionka trzymajmy idealną temperaturę i wilgotność a gdy zacznie pukać w szybkę, w swym buncie młodzieńczym, zdejmijmy klosz. Szczęścia życzę. 

Czym skorupka za młodu się nie wzmocni tym na starość pęknie

2 komentarze:

  1. "Otoczmy roślinkę szklanym kloszem. Od nasionka trzymajmy idealną temperaturę i wilgotność a gdy zacznie pukać w szybkę, w swym buncie młodzieńczym, zdejmijmy klosz. Szczęścia życzę. ". Na szczęście coraz więcej mówi się teraz o dramatycznym wpływie wychowania bezstresowego na współczesne młode pokolenie. Ale od lat narzekało się na kolejne pokolenia i chyba już tak to zostanie. Jako osoba po 50-tce zastanawiam się, jaki następne życie nam zaplanują, jak już sięgną po władzę... pozdrawiam i powodzenia w pisaniu bloga życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak rozumiem negujecie Państwo pomoc specjalistów. To jakaś nowa forma opieki nad osobami wykazującymi zaburzenia osobowości. Ryzykowna to droga, drodzy Państwo. Ryzykowna. Niektórzy zdobywają przez wiele lat wiedzę i doświadczenia. Uzyskują dyplomy i potwierdzone wykształcenie. Mogą profesjonalnie pomagać...

    OdpowiedzUsuń