– Ci ludzie nie widzą, kim są – mówi o osobach z borderline dr hab. 
Krystyna Drat-Ruszczak. Zdaniem ekspertki, mogą oni posiadać wysokie 
kompetencje, ale na własne życzenie nie osiągną sukcesu w pracy. Nie 
zbudują trwałego związku, a ich najbliżsi nie są w stanie z nimi 
wytrzymać.
Czy każdy z nas zna kogoś, kto ma zaburzenie borderline?
Dr hab. Krystyna Drat-Ruszczak: Objawy borderline w naszym otoczeniu są dość powszechne i każdy na pewno zna taką osobę.
Borderline to inaczej "osobowość z pogranicza". Co to znaczy?
Chodzi o pogranicze między nerwicą a psychozą, choć nie jest to ani 
jedno ani drugie. To określenie brzmi bardzo poważnie i w sumie niewiele
 wyjaśnia. Bo na pewno nie jest to takie zaburzenie jak na przykład 
schizofrenia, ale też nie jest to klasyczna nerwica. Chorzy na psychozy 
uważają, że są zdrowi, neurotycy inaczej – wiedzą, że mają problem i 
dość chętnie szukają pomocy. Osoby borykające się z borderline słabo 
widzą swój problem. Są gotowe oskarżać innych i świat, nie ufają 
terapeutom, ale mają kontakt z rzeczywistością, choć nie umieją się w 
niej znaleźć. Rzeczywistość sprawia im ból.
Jak borderline ma się do narcyzmu?
Narcyzm to zaburzenie bardzo "oswojone", wszyscy o nim mówią, 
socjologowie o nim piszą. Narcyz jest pewny siebie, nastawiony na 
sukces. To ktoś, komu wiele się udaje lub przynajmniej chce on myśleć i 
mówić innym, że mu się udaje, że wspaniały jest. Osoby z borderline są 
przeciwieństwem narcystycznych. Nic im się nie udaje. Z niczego nie są 
zadowoleni. Wszyscy są przeciwko nim.
To znaczy?
Głównym problemem osób cierpiących na borderline jest to, że nie wiedzą,
 kim są. Prezentują różne obrazy siebie. Raz zachowują się kompetentnie,
 myślimy: „o! to ktoś kto umie to i to!”. Ale innym razem ten ktoś, tego
 samego nie umie. Jego kompetencje zależą od nastroju, od kontekstu, są 
ulotne, łatwo się gubią..
A jaki jest naprawdę?
Współcześnie bardzo trudno powiedzieć, jaki ktoś jest „naprawdę”. Nasze 
czasy charakteryzują się tym, że nie ma w nich jednej, powszechnej, 
„prawdziwej” prawdy. Ktoś, kto jest kelnerem lub hostessą dziś, jutro 
jest studentem arabistyki albo alterglobalistą. Nasze istnienie – jak to
 określa znany psycholog
 Kenneth Gergen – jest „namiastkowe” – umiemy, bo musimy umieć, 
podejmować zawody, kariery, prace, „na chwilę”. Współczesne kariery, tak
 właśnie widzi to Gergen, „ rozkładają się jak namiot Beduina i zwijają o
 świcie”. Jesteśmy w stanie podjąć pracę, którą wykonujemy przez tydzień
 lub dwa, czasem tylko po to, by wzbogacić CV i mieć szansę na następną,
 równie chwilową, pracę. Kiedyś wierzyliśmy, że jest jakieś prawdziwe 
Ja, które ukrywa się pod tym fałszywym, prezentowanym publicznie. Dziś, 
są nasze „autoprezentacje” i wszystkie są prawdziwe, bo i nasza 
tożsamość jest chwilowa. Jesteśmy kimś teraz, a za chwilę kimś innym, w 
innym zdarzeniu, w innej odsłonie na Facebooku, Tym bardziej trudno jest powiedzieć, jaka osoba z borderline jest naprawdę.
A co o niej wiemy?
Wiemy, że nie radzi sobie ze sobą i prezentuje różne obrazy siebie. Ich 
problemem są ich własne zachowania autodestrukcyjne: samookaleczenia, 
jak cięcie się, czy też poważniejsze próby samobójcze. Motorem tych 
zachowań są bardzo silne negatywne emocje, ataki lęku, rozdrażnienie i 
złość. Te osoby nie wiedzą, jak sobie a tymi negatywnymi emocjami 
poradzić, co z sobą zrobić.
Skąd się to bierze?
Poza impulsywnością, która jest cechą układu nerwowego, z którą 
przychodzimy na świat, to również wyobrażenia na swój temat, czyli to, 
co mocno tkwi w głowie danej osoby. Na silne, negatywne pobudzenie 
emocjonalne nakłada się poczucie beznadziejności, paniki, rozpaczy lub… 
pustki. 
Czy taka osoba odnajduje się w pracy?
Charakterystyczne dla osób z borderline jest tzw. pozorna kompetencja. 
Polega ona na tym, że w jednym momencie ktoś się do czegoś nadaje i robi
 coś dobrze. Szef myśli sobie: ta osoba świetnie zna języki, pojechała w
 delegację do Włoch i sprawdziła się znakomicie, załatwiła wszystko co 
trzeba, jest świetna. Szybko okazuje się, że ta osoba drugi raz tego nie
 powtórzy. Jej kompetencja zależy od jej nastroju, nie wiemy czy coś 
zrobi czy nie, nie wiemy czy pokaże to co umie, nie możemy na niej 
polegać. Są chwile (krótkie), w których jest świetna i chwile (dużo 
dłuższe i dużo ich więcej), w których nie umie tego co umiała! 
Czy borderline jest skutkiem ubocznym naszych czasów?
Tak, zdecydowanie uważam jest to negatywny efekt naszych czasów. 
Borderline jako zaburzenie pojawiło się w klasyfikacji chorób dopiero w 
latach osiemdziesiątych. Wcześniej ta diagnoza była bardzo rzadka, 
właściwie dość „ekskluzywna”. W latach 70-tych znałam jedną osobę z tym 
zaburzeniem, co budziło duże zaciekawienie. Współcześnie niemal każda 
osoba „trudna”, która nie radzi sobie sama ze sobą, jest wybuchowa, 
„niezrównoważona”, a zarazem ma pretensje nie do siebie lecz do innych, 
jest określana jako osoba z zaburzeniem borderline. Dziś to dość 
powszechna dolegliwość.
Jak bardzo?
Według badań nawet 10 procent populacji, szczególnie jeśli dodamy osoby z
 zaburzeniami odżywiania się, z których poważna część prezentuje także 
osobowość borderline.
Jak te osoby odnajdują się w społeczeństwie?
Nie odnajdują się. Relacje z innymi są dla nich najtrudniejsze, 
przerzucają się, i to dość szybko, od błagania do gróźb. Zachowują się 
tak, jakby gorączkowo starały się zatrzymać drugą osobę, jakby bały się,
 że zostaną porzucone. Zarazem, wcale nie szanują tego, kto się przy 
nich zatrzyma, gotowe go zdeprecjonować, wyśmiać, poniżyć. Inni są albo 
fantastyczni albo kompletnie do niczego – osoby borderline nie znają 
półcieni – jest „super” albo „masakrycznie”, „super” albo „normalnie, 
szok” (czyli nienormalnie źle). Innym trudno te stany znieść, ale osobie
 borderline ze sobą jest jeszcze trudniej. 
Dlaczego tak się dzieje?
Jedna z popularnych koncepcji mówi, że przyczyną jest unieważniające 
środowisko - otoczenie, które lekceważy uczucia i przekonania drugiej 
osoby. Mówisz na przykład, że coś cię drażni lub nudzi, a twoja matka 
lub twój przyjaciel dziwią się: „Jak to?” Denerwuje cię? To dziwne… 
Nikogo innego to nie denerwuje”. To co czujesz, zostaje w ten sposób 
zakwestionowane, poddane w wątpliwość. Zostajesz jakimś dziwakiem, 
leniem, głupkiem, kimś totalnie nieudolnym. Dowiadujesz się, ze to co 
czujesz jest niewiarygodne. Całkiem niedawno przeprowadzono eksperyment,
 w którym dwie grupy badanych skazano na porażkę, dając im do wykonania 
nierozwiązywalne zadanie matematyczne. Obie grupy wyrażały swoje 
uczucia: złość, rozczarowanie, frustrację. Ale jednej mówiono: 
spokojnie, wszyscy się tak czują, to niefajne zadanie i każdy się na nim
 wykłada. Drugiej grupy powiedziano :” O! Jesteś pierwszą osobą, która 
tak mówi, wszystkim poza tobą poszło świetnie. To dziwne, ze masz 
trudności”. Uczucia pierwszej grupy potwierdzano, uczucia drugiej – 
unieważniano. Osoby z drugiej grupy, te unieważniane, reagowały potężnym
 stresem – wszystkie mierzone wskaźniki stresu były tu bardzo wysokie. 
Udowodniono, że unieważnianie jest silnie toksyczne a przecież w 
czasach, gdzie każdy „wie lepiej”, jest dość powszechne. Jesteśmy 
nastawieni na NASZE racje, a nie na to, by potwierdzać racje, czy też 
emocje, naszych rozmówców.
Na przykład w serwisach społecznościowych?
Facebookiem i własną prezentacją na nim cieszą się osoby narcystyczne. 
Osoby z borderline mają swoje profile na Facebooku, ale koncentrują się 
na poprawianiu swojej wizytówki tak, jakby nie były pewne, ani tego kim 
są, ani tego co z siebie pokazać innym.
Jest też w internecie specjalne forum dla osób z zaburzeniem borderline,
 określających siebie jako „borderki” gdzie nawet moderator ma pseudonim
 "NICKT, zaś podtytuł strony głosi: „zapanujmy nad chaosem”. Nicki 
forumowiczów dobrze pokazują kłopoty z tożsamością, np. „Bezimien2a”, 
„Izolacjatodar” czy „Blue Clown”. Wpisy na forum dobrze pokazują, ze 
osoby borderline mają kłopot z granicami, które wciąż przekraczają, 
jakby domagały się kary. Jakby przywykły do tego, że inni zawstydzają 
je, krytykują i karzą i nie mogły bez tego żyć. Jedna z osób na 
przykład, usilnie domaga się by ją „zbanować”, wyrzucić z forum: „: "Kto
 zrobi wreszcie porządek na tym forum? Nie widzicie, że na zbyt wiele 
sobie pozwalam? Co mam jeszcze zrobić, żeby dostać bana itp?". 
Borderline uparcie wbija sobie gole, prowokuje innych by go odrzucili, 
ukarali.
Czy taka osoba ma szansę na sukces w pracy?
Nie, ona prędzej czy później sama zniszczy swoją karierę. Jeśli tylko 
sukces będzie blisko, zacznie sabotować swoje osiągnięcia, doprowadzając
 do porażki. Jej zachowania raczej prędzej niż później zniechęcą 
otoczenie, przerażą lub w najlepszym wypadku zmęczą szefa. Osób 
narcystycznych można nie lubić jednak się z nimi liczymy. Osoby 
borderline robią wszystko by nie liczył się z nimi nikt.. Otoczenie ma 
dość zmiennych nastrojów i przekraczania granic, niedotrzymanych 
terminów, nagle porzuconych zadań i przede wszystkim roszczeń: domagania
 się specjalnych warunków, specjalnych spotkań, dodatkowych terminów, 
ekstra egzaminów. Takie osoby, mimo dużych niekiedy kwalifikacji i 
kompetencji nie są w stanie poradzić sobie ze sobą w dzisiejszym, 
zmiennym ale i bardzo wymagającym świecie.
Ale nie są poza tym światem? Żyją między nami i próbują sobie radzić?
Próbują w tym sensie, że żyją. W swoim przekonaniu bardzo się starają, 
ale ich autodestrukcyjne zachowania są uciążliwe a nawet niezrozumiałe 
dla otoczenia, które nie wie co mogłoby dla nich zrobić i w końcu nie 
chce nic zrobić.. Na wspomnianym forum dla „borderków” znalazłam taki 
wpis: "Zażalam się, że nikt z forumowiczów nie chce mi pożyczyć książki 
pod tytułem 'Uratuj mnie'. Przecież ją oddam". Ten wpis dobrze pokazuje 
problem. Piszący chciałby żeby mu pomóc, więcej, błaga o ratunek, ale 
wyraża to agresywnie, ma pretensje do świata, świat więc go nie uratuje i
 w ten sposób nigdy nie dostanie tego, czego chce. 
Jak radzić sobie z borderline w związku?
Prawdę mówiąc partner jest dość bezradny, bo ma do czynienia z osobą, 
którą targają silne, negatywne emocje. W dodatku z osobą, która 
natychmiast zaprzeczy, że ma jakiś problem ale łatwo oskarży właśnie 
partnera. Będzie się starać oddać mu swój negatywny nastrój, sprawić, 
żeby to partner czuł się zakłopotany, stropiony i zły. Z osobą 
borderline czujemy się trochę tak, jak w tym nierozwiązywalnym zadaniu 
matematycznym – nie daje się pójść do przodu, a frustracja narasta. 
Partner oskarżany jest o to, ze się nie stara, nie rozumie, nie 
przychodzi pomocą a na pewno mógłby i powinien wiedzieć jak. Partner z 
jednej strony musiałby potwierdzać taką osobę – rozumieć, że może czuć 
się tak, jak się czuje ale z drugiej, musiałby tez wytyczać jakieś 
nieprzekraczalne granice, mówić na co się na pewno nie zgodzi. Partner 
osoby z borderline zwykle nie ma cierpliwości dla tylu pretensji i tylu 
zmiennych nastrojów. 
Czy zaburzenie borderline jest groźne?
Tak, ale zagrożenie raczej nie polega na tym, że ktoś może popełnić 
samobójstwo, choć może się i tak zdarzyć. Groźne jest to, że osobowość 
borderlineniszczy osobę, która na to zaburzenie cierpi. Borderline 
codziennie niszczy swój potencjał, dręczy innych i niebywale dręczy sam 
siebie. Nie daje sobie szans by pokazać się takim jakim chciałby być 
widziany, nie umie tez dostać tego, czego chce. Agresja i autoagresja to
 niemiłe formy życia.
Czy borderline można wyleczyć, zaleczyć, czy też złagodzić jego objawy?
Terapeuci rozpoznają to zaburzenie bardzo dobrze i chyba dobrze je 
leczą, pomimo że terapia jest długa i bardzo trudna. Wielka znawczyni 
pacjentów borderline Marsha Linehan mówi, że terapię można porównać do 
siedzenia z pacjentem na tyczce wiszącej nad Wielkim Kanionem, na drucie
 wysokiego napięcia. Terapeuta nie może wykonać żadnego gwałtownego 
ruchu, ani wychylić się zbytnio do tyłu, bo pacjent spadnie. Musi 
delikatnie, powoli, przesuwać się wraz z pacjentem w kierunku środka 
dbając o wzajemną równowagę. Raczej trudne, prawda? Jednak terapeuci 
radzą sobie z osobami z tym zaburzeniem dobrze bo jednocześnie 
intensywnie rozwija się wiedza zarówno o tym zaburzeniu jak i o zasadach
 jego terapii.. 
Krystyna Drat - Ruszczak, dr hab, prof. SWPS na 
Wydziale Zamiejscowym w Sopocie. Kieruje Katedrą Zastosowań Psychologii i
 Zakładem Psychologii Klinicznej i Zdrowia. Jest psychologiem 
klinicznym, interesuje się diagnozą psychologiczną, terapią, społecznymi
 mechanizmami zaburzeń osobowości, psychopatologią Ja i schizofrenią. 
Przez wiele lat prowadziła psychoterapię chorych na oddziałach 
zamkniętych w Szpitalach we Fromborku i Gdańsku. Jej prace dotyczą 
psychoanalizy, schizofrenii, zjawiska uciszania się kobiet i 
współczesnych zaburzeń osobowości. 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz