środa, 17 grudnia 2014

Dosiądź się do nas, na tej świni dobrze się jedzie...

Czy stwarzanie dobrych warunków chorobie powoduje ozdrowienie?Czy napełnianie durszlaka wodą doprowadzi do jego zapełnienia?O co chodzi w terapii zaburzeń osobowości?


Można odnieść wrażenie, że przedstawiciele handlowi koncernów farmaceutycznych są coraz bardziej efektywni w swojej pracy. Pozyskują klientów niemal z każdej grupy wiekowej i potrafią utrzymać ich, jako klientów przez długie lata.

Handel narkotykami jest zakazany, jest karalny. W niektórych krajach jest nawet karany śmiercią. Co innego, gdy środki chemiczne zmieniające stan świadomości i uzależniające w swoim działaniu są kolportowane przez farmację i zapisywane przez służbę zdrowia. To zupełnie co innego.


Powiedzmy, że z takim stanem rzeczy mamy od czynienia od połowy poprzedniego wieku. Jeśli przyjmiemy taką hipotezę roboczą to zacznie wszytko mieć sens. Przez kilkadziesiąt lat można zmienić ludzkie myślenie. Można zmienić definicje, można wmówić masę kłamstw, można wyhodować masę schorzeń.

Podążając tym tokiem rozumowania mamy obecnie mniej i bardziej świadome żywe elementy siatki sprzedaży lekarstw psychotropowych. To lekarze pierwszego kontaktu, to oczywiście psychiatrzy, to terapeuci. Oni wszyscy mają za cel zdiagnozowanie jak najszybsze danego zaburzenia. Przepisanie odpowiedniego środka chemicznego - musi być opatentowany i drogi, zioła, ruch fizyczny, muzyka, medytacja - odpadają w przedbiegach. No i bardzo ważne, muszą to zaburzenie ustabilizować.

Nie chodzi o wyleczenie. Na tym nikt nie zarobi. Zresztą część chorób to nic innego jak wyolbrzymione cechy charakteru, to postępujący upadek wartości i zagubienie się ludzi w rzeczywistości, tego po prostu nie da się wyleczyć, tego nie da się nawet leczyć to tylko można utrzymać w takim stanie jak jest.

Utrzymywać mają zaś wszyscy.

Jedzie więc przygłupia, otępiała ale ciągle tłusta świnia. Na świni, na państwowym siodle siedzą handlarze i zapraszają na dosiadanie się do siebie kolejnych chorych. Świnia jak się zadyszy to zostanie pouczona jak ma działać. Jak będzie załamana to też dostanie procha. Ale ma gnać, trzeba płacić podatki, trzeba utrzymywać całą to bandę darmozjadów, które sobie rysują, lepią garnki, robią wycinanki albo po prostu leżą i cierpią straszliwie. I świnia gna. A jak gnać nie będzie to przyjdzie prokurator, albo inny darmozjad i świnię prądem po dupsku chlaśnie - co to za opór?

To nie miłość trzeba wlewać do durszlaka. To kasę trzeba wlewać. Warunki mają być stworzone. Ma być wszystko ustabilizowane na wieloletnie sfinansowanie sprzedaży chemii (taniej w produkcji, drogiej w detalu).

nieborder

3 komentarze:

  1. Coraz bardziej żałosne rzeczy tu zamieszczacie. Masakra!
    Nie ma to jak sobie poszukać winnych, zbudować teorię spiskową i od razu człowiekowi lżej; Nieprawdaż? ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. +Kupa Gówna, to o czym piszesz to strategia borderów. Na tyle nieudana, że także nie powoduje lekkości. Cierpią i tak. Wyrażanie krytyki oznacza chyba, że jesteś już w formie, bo to maks kreatywności ;) Zaburzenie typu border line powinno pozostać tajemnicze, aby leżeć, cierpieć i czekać, aż bliscy coś przywiozą, dadzą kasę, pogadają, poklepią po pleckach. Przewiozą na grzbiecie do następnego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest dziecinada. Wyrośnięte, naburmuszone bachory, które chciałyby całe życie być utrzymywane. Pielęgnują w sobie cierpienie bez krzty empatii. Oni, oni i tylko oni. Wszystkie reflektory na nich, lekarze, terapeuci, sponsorzy. Po obu wojnach światowych nie było tylu cierpiących na traumę, co po pierwszych interwencjach pedagogów. Bezstresowo wychuchane, żądające teraz dalszej opieki pod groźbą depresji.
    ab

    OdpowiedzUsuń