niedziela, 15 marca 2015

Jesteśmy wbijani w chorobę zwaną depresją, w celu sprzedaży nam antydepresantów na niespotykaną skalę.

Dzisiaj przytaczamy i komentujemy artykuł o tym, że jesteśmy wbijani w chorobę zwaną depresją, w celu sprzedaży nam antydepresantów na niespotykaną skalę.


"Według NFZ w 2013 roku lekarze zdiagnozowali depresję u ponad miliona osób. Rośnie też sprzedaż antydepresantów.

Raport Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego pokazuje, że pacjenci z zaburzeniami psychicznymi, których przypadek nie jest pilny ani ciężki - a depresja zwykle nie ma ostrych objawów - muszę czekać w kolejkach do specjalisty w 72 proc. poradni i szpitali. Najdłużej w Centrum Psychoterapii w Myślenicach: 301 dni.

Kto nie chce czekać, może poszukać prywatnego gabinetu psychiatry lub psychoterapeuty. W mniejszych miejscowościach jednak trudno taki znaleźć i nie każdego na to stać. Jedna wizyta kosztuje zwykle 50 do 150 zł, a terapia wymaga co najmniej kilku wizyt.


- Większość osób w Polsce, które zgłasza się do lekarza z depresją, trafia do psychiatry i jest leczona farmakologicznie - ocenia dr Holas, wykładowca UW, psychiatra i psychoterapeuta specjalizujący się w leczeniu depresji.

Sprzedaż leków antydepresyjnych w Polsce rośnie lawinowo. W 2001 roku apteki wydały ok. 10 milionów opakowań. W 2008 roku 13 mln. W 2013 r. już 19 mln. W przybliżeniu Polacy wydają więc na antydepresanty 551 mln zł rocznie. Ich refundacja w 2013 roku kosztowała NFZ 13 mln zł, czyli 1,5 proc. refundacji aptecznej.

Specjaliści zalecają, by wykorzystać inne sposoby walki z chorobą niż od razu sięgać po leki. Alternatywą dla antydepresantów jest psychoterapia. Nawrót depresji występuje u 26% pacjentów poddanych psychoterapii, podczas gdy u pacjentów poddanych jednocześnie psycho- i farmakoterapii - u 64 procent."

źródło: Gazeta Wyborcza

Naszym zdaniem, w całym tym artykule jedynie prawdziwe są dane dotyczące rosnącej lawinowo diagnostyki depresji i sprzedaży depresantów. Jak widzicie, rynek jest ogromny!!! Ani farmacje, ani psychoterapeuci, którzy walczą o pacjentów prywatnych, nie odpuszczą go łatwo. Po co wyleczyć pacjenta i stracić takie źródło dochodu? To przecież nie grypa. Pacjent nie wie, że go już gardło nie boli, zawsze może być nawrót, trzeba kontynuować terapię i koniecznie łykac tabletki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz